Na początku był pomysł. Pomysł zrodził się znienacka, po przejrzeniu kilku zdjęć w internecie. Świecąca tafla wody, żaglówki poruszające się powoli po powierzchni jeziora.. marzenie! I tak oto skonkretyzowały się moje wakacyjne plany- oprócz Budapesztu miałam odwiedzić także i Balaton, największe jezioro Węgier, a za razem Środkowej Europy.
Wyjazd zaplanowaliśmy na koniec września, tak aby z początkiem października pojawić się na uczelni. Ten moment roku okazał się być jednym z ostatnich, kiedy balatońskie miasta przygotowane są na turystów. Na początku byliśmy zadowoleni, bo z wakacji praktycznie poza sezonem wynika wiele plusów. Z czasem zaczęły się jednak pojawiać wątpliwości co do słuszności wyboru terminu.
Czy wyjazd nad Balaton pod koniec sezonu to dobry pomysł? Oto plusy i minusy takiego rozwiązania.
Plusy
Mniej ludzi w mieście
Jak wszędzie, również nad Balatonem, mamy możliwość wybrania między miejscami bardziej i mniej turystycznymi. My przez zupełny przypadek trafiliśmy do miasta, które określane jest mianem kurortu, czyli do Balatonfüred. Z tego co czytałam, podczas pełni sezonu są tam tłumy, a pod koniec września? Spokój, luz i zero walk o miejsce na głównym deptaku. Ludzie byli, ale w żaden sposób nie przeszkadzali podczas spaceru, nie wchodzili w kadr w czasie robienia zdjęć. Z tłumami nie spotkaliśmy się także w zabytkowym miasteczku Tihany, gdzie w wielu miejscach zauważyliśmy tylko pojedyncze osoby. Brak tłumów z pewnością zwiększał komfort wylegiwania się na plaży, na której w wielu momentach byliśmy sami. A jeśli już o plaży mowa, to..
Plaża była darmowa
W żadnym odwiedzonym mieście nie widziałam tak wielu zamkniętych plaż, co w Balatonfüred. Aby wstąpić do krainy błogiego lenistwa należy uiścić w kasie odpowiednią opłatę i przejść przez bramki. Plaże dzikie znajdują się jedynie poza centrum miasteczka, są zarośnięte przez tataraki i dosyć trudno się do nich dostać. Zdecydowanym plusem wyjazdu nad Balaton pod koniec sezonu jest zupełne otwarcie plaż płatnych dla turystów. W kasach nikt nie siedzi, bramki są otwarte, a miejsca do wylegiwania się znajdziemy mnóstwo. Jedyne co może nas ograniczać, to tylko jedna otwarta toaleta ;)
Więcej obsługi niż gości
Hotel nad Balatonem rezerwowaliśmy trochę na chybił trafił. Na początku chcieliśmy jechać na camping, pomysł nie wypalił, więc trzeba było znaleźć inny nocleg. Nasz wybór padł na Kosztolányi Apartmanház (możecie sprawdzić TUTAJ), a na miejscu okazało się, że gości było mniej niż palców u rąk. Jakie były plusy? Dostaliśmy ładny, świeżo wyremontowany pokój, a na korytarzu przez większość wyjazdu nie było żywej duszy, co przekładało się na brak hałasu i możliwość hałasowania bez przeszkadzania innym ;) Co więcej, obsługa nie miała zbyt wiele pracy, więc zawsze chętnie służyła pomocą- doradzała jak dojechać do okolicznych miasteczek, gdzie zjeść obiad czy jak dostać się na dworzec. Kiedy wieczorem wracaliśmy z plaży czy centrum, pan portier czekał z naszym kluczem w ręku.
Niższe ceny noclegów
Jeśli już o noclegach mowa, to ich cena była znacząco niższa w porównaniu do ofert z pełni sezonu. Za pokój dla 4 osób z prywatną łazienką i aneksem kuchennym płaciliśmy około 30 zł/osobę/ noc. Podczas sezonu półtorej razy więcej musielibyśmy zapłacić za miejsce pod namioty na campingu.
Minusy
Połowa sklepów i restauracji jest zamknięta na cztery spusty
Lokalizację najbliższej restauracji podał nam pan portier. Po 15 min drogi dotarliśmy do centrum, gdzie okazało się, że oprócz drogiej restauracji zaznaczonej na mapie przez pana z recepcji, otwarte są jednie pizzeria, bar z fast foodem i langoszami oraz budka z hamburgerami. Krótko mówiąc, wybór niewielki. Ale przynajmniej mieli wolne stoliki.
Co ciekawe, w momencie naszego wyjazdu, czyli w piątek koło południa, restauracje zaczęły się otwierać, sklepy wystawiały swoje reklamy i generalnie w mieście panowało duże poruszenie. Albo to ze względu na rozpoczynający się weekend, albo to po prostu nasz pech ;)
Pogoda lubi płatać figle
Jak to z naturą bywa, w naszej szerokości geograficznej wrzesień to moment pojawienia się pierwszych oznak jesieni. Pogoda bywa więc różna- jednego dnia temperatura dochodzi do 30 stopni, innego leje i trzeba ubrać kurtki. My akurat trafiliśmy idealnie- słońce prażyło i nawet zdążyliśmy się lekko opalić.
Pływanie w jeziorze to dużo większe wyzwanie
Temperatura powietrza spada, z czym wiąże się także niższa temperatura wody w jeziorze, wynosząca średnio 18-19 stopni. Wejście do Balatonu w ciągu dnia to nie lada wyzwanie, nieco łatwiej zanurzyć się już po zachodzie słońca, kiedy różnica temperatur jest mniejsza. Nie mniej jednak na długie relaksujące kąpiele liczyć się nie powinno.
Podsumowując…
jeśli marzycie o smażingu i plażingu w czystej formie, wyjazd nad Balaton pod koniec września może Was rozczarować. Jeśli jednak bardziej cenicie sobie doborowe towarzystwo, możliwość odpoczynku z dala od tłumów czy po prostu zależy Wam na obniżeniu kosztów, z pewnością będziecie zadowoleni ;)