Asakusa. Przeczytałam o tym miejscu już w pierwszym artykule na temat Japonii. Historia, dobre jedzenie i duża ilość ludzi – na to byłam przygotowana i pod tym względem moje oczekiwania w znacznym stopniu pokrywały się z rzeczywistością.
Zwiedzanie tej jednej z najstarszych dzielnic Tokio zaplanowaliśmy już na pierwszy dzień pobytu w mieście. Stwierdziłam, że skoro to tak popularne miejsce, to warto sprawdzić, czy rzeczywiście ma coś w sobie. W związku z tym, że do Kraju Kwitnącej Wiśni dotarliśmy już po rozpoczęciu się Golden Week, czyli najdłuższych wakacji w Japonii związanych z kumulacją świąt narodowych, spodziewałam się tłumów. Wstaliśmy o 7, skoczyliśmy po szybkie śniadanie do sklepu 7 eleven (odpowiednik naszej Żabki). Następnie udaliśmy się na stację kolejową Otsuka, niedaleko której mieszkaliśmy.
Jak dojechać do Asakusa w Tokio?
Na co jak na co, ale na komunikację miejską w Tokio nie mogę powiedzieć złego słowa. Po 2 minutach siedzieliśmy już w wagonie linii Yamanote. Pociąg jechał 13 minut i za kwotę 170 jenów (około 6 zł) miał nas zawieźć na stację Ueno. Po przedarciu się przez bramki odpaliliśmy Google Maps, które w Tokio działały wyśmienicie i postanowiliśmy kierować się mniej więcej w stronę kompleksu świątynnego w Asakusa.
Od miejsca docelowego dzieliło nas, jak się potem okazało, mniej więcej 30 minut drogi na piechotę. Niespecjalnie nam się spieszyło, więc skorzystaliśmy z opcji spokojnego spaceru i podziwiania okolicy. Dzięki próbie dotarcia do Asakusa pieszo trafiliśmy po drodze na ulicę zwaną Kappabashi, czyli królestwo przyborów kuchennych. Jeśli lubicie gotować, a srebrne sitka, rondle i garnki śnią się Wam po nocach, to zdecydowanie jest to miejsce warte odwiedzenia! Przy ulicy Kappabashi znajdują się bowiem przeróżne sklepy z wyposażeniem do kuchni i restauracji, w tym miejsca, w których produkuje się plastikowe atrapy jedzenia.
Jedzenie z plastiku – Kappabashi
Atrapy jedzenia? Brzmi dziwnie, ale jadąc do Japonii, trzeba się nastawić na to, że jedzenie z plastiku jest zjawiskiem dosyć popularnym, szczególnie w dużych miastach. Sztuczne repliki (wykonane niezwykle precyzyjnie i realistyczne) znajdziemy często przed wejściem do restauracji w szklanej gablocie. Stanowią dzięki temu formę przestrzennego ilustrowanego menu, gdyż oprócz plastikowych talerzy z jedzeniem zwykle znajdziemy nazwę dania oraz jego cenę. Z perspektywy osób, które po japońsku niestety nie mówią, stanowiło to wielką pomoc. Nawet w sytuacji, kiedy obsługa nie mówiła po angielsku, a z menu nic nie rozumieliśmy, mogliśmy zamówić interesujące nas danie. W takiej sytuacji robiliśmy przed wejściem zdjęcie odpowiedniej atrapy posiłku i pokazywaliśmy w restauracji, dzięki czemu unikaliśmy konsternacji obsługi.
Wracając do Kappabashi – oprócz atrap jedzenia jest to też miejsce, w którym można nabyć w korzystnych cenach japońskie noże oraz porcelanę. Znajdziecie tam też pałeczki o jakości lepszej niż te ze straganu przy świątyni. Warto więc ułożyć swoją trasę do Asakusa w taki sposób, żeby przejść się ulicą Kappabashi.
Komples świątynny z Senso-ji w Asakusa
Po krótkiej wizycie w krainie przyborów kuchennych okazało się, że dotarliśmy do jednej z pierwszych tori (bram). Po przejściu przez uliczkę pełną niedużych sklepów i restauracji naszym oczom ukazały się wniosłe czerwone pagody (wieże). Przez moment zastanawiałam się, gdzie jest ten tłum ludzi, o którym pisze się w Internecie. Moja ciekawość została jednak szybko zaspokojona. Okazało się, że do kompleksu świątynnego weszliśmy od bocznej strony. Dzięki temu udało nam się ominąć olbrzymi tłum próbujący dostać się od strony Nakamise-dori. Jeśli chcecie dotrzeć do Asakusa od tej samej strony co my, polecam wpisać w Google Maps adres pobliskiego sklepu 7 eleven (2-chōme-7-3 Asakusa, Taitō-ku, Tōkyō-to 111-0032, Japonia).
Jak już wspomniałam, dzielnica Asakusa najbardziej znana jest z kompleksu świątynnego, do którego należy najstarsza świątynia buddyjska w okolicy, Senso-ji. Według jednej z legend została ona wzniesiona w 628 roku. Wtedy to dwóch rybaków znalazło w swojej sieci posąg bogini miłosierdzia Kannon. Podobno po wniesieniu budowli z niebios zstąpił złoty smok. Obecnie główne, a zarazem najbardziej zatłoczone wejście do świątyni Senso-ji, prowadzi przez Kaminari-mon, zwaną Brama Grzmotu.
Nakamise-dori i japoński streetfood
Po wizycie w głównej świątyni oraz podziwianiu okolicznych pagód i ogrodów zaczęliśmy robić się głodni. Udaliśmy się więc w kierunku owej bramy, oznajmiającej początek Nakamise-dori, ulicy pełnej małych sklepików. To właśnie tam można dostać większość popularnych japońskich przekąsek. Na początku wybraliśmy coś przypominającego krokieta o smaku zielonej herbaty z nadzieniem z fasoli za 170 jenów. Potem zdecydowaliśmy się na melon pan z lodem za około 300 jenów (słodka bułka). Trzecim wyborem było mochi z truskawką za 350 jenów (słodkie kluski z ryżu). Warto przygotować się na to, że jest to miejsce wybitnie turystyczne, w związku z tym ceny będą odpowiednio wyższe. Na przykład melon pan bez loda kosztował około 200 jenów, a w 7 eleven można go dostać za 127 jenów.
Po kolejnych 30 minutach w ścisku Nakamise-dori stwierdziliśmy, że czas na chwilę odpoczynku od tłumu. Udaliśmy się nad płynącą nieopodal rzekę, gdzie skończyliśmy konsumować zakupione przekąski i tak skończyła się nasza przygoda z dzielnicą Asakusa.
Asakusa – dodatkowe informacje praktyczne
- Wstęp do komplesu świątynnego jest bezpłatny.
- We wnętrzu Senso-ji nie można robić zdjęcia ołtarza itp.
- Jeśli nie lubicie tłumu, nie polecam przychodzić później niż o 9.00, bo potem robi się naprawdę tłoczno.
- Przy Nakamise-dori oraz przed wejściem, o którym pisałam, znajdują się darmowe toalety.